★Moja opinia★
Ikoniczna płyta, ikonicznego zespołu. Niektórzy uważają ich za ojców prog rocka, niektórzy wykłócając się mówią,
że przecież muzyka w tym stylu już powstawała. Ja powiem jedno. Może i pociąg był, ale to właśnie King Crimson swoim debiutem ustawił go na właściwe tory. O prawdziwość tego stwierdzienia, myślę, że nikt nie będzie miał
wątpliwości, bo przecież wpływ ich na muzykę rockową słyszymy po dzień dzisiejszy. Co do samego albumu, pomimo dziesiątek odsłuchań, płyta wciąż zadziwia mnie swoim podniosłym charakterem i brzmi jak kreacja nie z
tej ziemii, powodując ciarki na całych plecach. Osobę niedoświadczoną z tym typem muzyki, może zdziwić długość utworów na tej płycie, bo przecież 8 czy 12 minut piosenki to nie to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni z radia
czy playist na spotify. Jednak w tym przypadku długość jest zaletą, bo zespół sprytnie ją wykorzystuje dając sobie czas na długie budowanie nastroju oczekując na koniec piosenki. Kolejną sprawą są użyte instrumenty (np. użycie
dwóch melotronów) pozwoliło na uzyskanie tak podniosłej i sakralnej atmosfery, której według mnie, nie dorównał, żaden po nich grający muzyk. Może i ta krótka opinia, nie wyraziła mojego po dzień dzisiejszy trwającego zachwytu,
dlatego wolę oddać te robote zespołowi, który zrobi to dużo lepiej, z waszych głośnikow.